Samochody - Private2

Przejdź do treści

Menu główne:

Samochody

Galeria
Pojazdów miałem kilka a zaczynałem od poczciwej Syreny 104. Była ona zakupiona przez ojca, ale ponieważ nie bardzo się czuł pewnie w tym pojeździe głównie ja go użytkowałem. Na niej z resztą miałem pierwszy wypadek - wpadłem do rowu po awarii tylnego koła. syrenę naprawiono, ale na tyle niedbale, że po 3 latach zaczęły wypadać pierwsze dziury w karoserii. Z czasem doszło do tego, że dziurawa była coraz bardziej i na koniec nie bardzo było jak zamykać drzwi. Na szczęście kontrole drogowe były wówczas dość rzadkie i udawało się jeździć aż zakupiłem nową karoserię. Może to niezbyt ścisłe, bo w sumie to kupiłem całą Syrenę 101, która miała pudło zachowane w doskonałym stanie. Pracowałem wówczas w Radziszowie i tam postawiwszy obok siebie oba pojazdy przełożyłem co się dało ze starej 104 do jeszcze starszej 101! Była to dość ciężka praca bo musiałem przełożyć silnik, skrzynię biegów, wykonać cały układ hamowania, oświetlenia i oczywiście wyposażenie wnętrza. W końcu się to udało i Syrena wyjechała na drogę. Nie pamiętam tylko jak udało mi się załatwić dokumenty, ale udało się i jakiś czas poruszaliśmy się tym pojazdem.

Gdy zacząłem pracować na tzw. budowie eksportowej w Czechosłowacji, zwiększony przypływ gotówki pozwolił mi na zakup nowszego pojazdu, tym razem Syreny 105. Trochę przy niej popracowałem i służyła nam prawie 10 lat.  Po powrocie z innej budowy w Czechach sprzedałem już mocno wyeksploatowaną Syrenę za jakieś drobne pieniądze i przez kolejnych kilka lat przerzuciłem się z moją małżonką na rowery. Dobrze nam to na kondycję wpłynęło bo raz nawet przejechaliśmy ponad 90 km w jeden dzień i to w górzystym terenie.
Był jednak taki kolega w pracy co usilnie namawiał mnie na zakup kolejnego auta. Namawiał i namawiał, aż w końcu poszedłem do jego znajomego co miał Fiata 125p. Trochę to było zdezelowane autko, ze śladami licznych ognisk rdzy, silnik trochę brał oleju ale odkupiłem go właściwie za pół darmo. O ile pamiętam było to 500 zł. Jeździło się tym fiacikiem nawet całkiem wygodnie, nie sprawiał większych kłopotów ale palił dość sporo i do tego oleju również.
Przejeździliśmy nim chyba ze 3 lata, aż kiedyś, będąc w zaprzyjaźnionym warsztacie Wojtka zaproponował mi swojego Forda Taunusa. Było to olbrzymie auto kombi, w dobrym stanie choć karoseria też już była nieco podgryziona zębem czasu. Miał za to instalację gazową, dwa szyberdachy i mnóstwo miejsca wewnątrz. Kolorek był wściekle czerwony więc z prezentował się całkiem fajnie. Niestety używałem go bardzo krótko, bo zaledwie 3 miesiące. Wracając kiedyś z Kryspinowa zagapiłem się przy pl. Na Stawach i wymusiłem pierwszeństwo na prawie nowej Toyocie Corolli. Było wielkie Buuummm i oba pojazdy już nadawały się tylko do skasowania. Ofiar nie było żadnych, nawet zadraśnięć ale znowu trzeba było się przerzucić na komunikację miejską.
Po dwóch miesiącach poszukiwań znalazłem ciekawą i niedrogą ofertę sprzedaży kolejnego Forda, tym razem Escorta w kolorze białym. Też miał instalację gazową i był w całkiem przyzwoitym stanie. Dobrze i tanio się nim jeździło, nie sprawiał kłopotów więc korzystałem z niego ok 4 lata. Później zaczęły się problemy z hamulcami, z karoserią a i silnik też coś niedomagał. W końcu pojazd liczył juz prawie 30 lat więc miał prawo przejść na emeryturę.
Znalazło się jednak jeszcze kilku chętnych na odkupienie go ode mnie i po drobnych targach pojechał w siną dal.
Tak niego głupio było zostać bez pojazdu więc znowu zacząłem szukać. Miałem kiedyś jechać do Wieliczki oglądnąć Opla Astrę, ale ominąłem właściwy zjazd i już musiałem jechać obwodnicą aż pod Skawinę. Wracając do Krakowa zatrzymałem się w pewnym komisie gdzie właściciel oferował pojazdy sprowadzone z Włoch. Znalazłem tam kilka Fordów Focusów w bardzo dobrym stanie ale jeden zwrócił moją szczególną uwagę. Był to zwykły hatchback ale z silnikiem 1.8 i mocą 115 KM. Do tego zupełnie zdrowa karoseria, bez żadnych oznak rdzy w podwoziu czy błotnikach i hamulce tarczowe na obu osiach. Miał też prawie nowe opony i alufelgi. Nie namyślałem się więc wiele i następnego dnia przyjechałem z gotówką. Oczywiście musiałem jeszcze dołożyć trochę kasy na podstawowe czynności obsługowe ale muszę stwierdzić, że był to udany zakup. Jeździ do dziś i mało się psuje. Ma też klimatyzację i wszystko w nim działa (w przeciwieństwie do wszystkich poprzednich).
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego